Komentarze: 0
nie mam pojecia co mam napisac... jestem maksymalnie zbita z tropu, nie do konca swiadoma tego co sie stalo... wiem ze czuje sie inczaej lepiej...rozmawialam dzis z kolesiem ktorego poznalam jakies 2 lata temu na koncercie... potem on wyjechal do angli i wrocil i dzis sie do mnie odezwal... wystarczyla mu godzina zeby zniszczyc moj caly swiatopoglad ale w bardzo pozytywny sposob... otwrzyl mi oczy na to czego nie widzialam, zadzwiajace ile rzeczy zalezy od punktu widzenia, od podejscia... nie mam pojecia kim jest ten czlowiek... z poczatku choc mowil w innym jezyku powoli zaczynalam go rozumiec... i nagle poczulam ze kocham siebie i ze kocham go... przez ulamek sekundy poczulam cos czego od tak dawna nie czulam.... szczęście
pare tygodni temu doszlam do wniosku ze szczescie nie istnieje, uczylam sie zyc w swiecie gdzie szczescia nie ma.... az nagle pojawil sie on mowiac ze szczescie jest i to czy jetesmy szczesliwi zalezy tylko od nas, trzeba nauczyc sie kochac siebie i innych ludzi...
trzeba zdac sobie sprawe z wlasnego bytu,
tzeba wierzyc w wlasne mozliwosci... i wiedziec ze jest sie niezalezynym...
bezwzgledu na to co sie stanie co inni powiedza mozna byc szczesliwym, jezeli odnajdzie sie wewnetrzna harmonie nic i nikt nie bedzie mnie wstanie skrzywdzic...
bo kiedy poczujesz sie szczesliwym czlowiekiem kochasz innych i siebie....
ten czlowiek pojawil sie w idealnym momencie mojego zycia i wiem ze teraz bedzie juz lepiej bo widze to czego nie widzialam ...